sobota, 27 września 2014

Chapter 9 - Zoe

- Jasmine, wszystko w porządku? - zapytał zaniepokojony Louis.
Niall szybko spojrzał w moją stronę, a potem na swoją rękę i szybko zrzucił z niej rękę Paris, uśmiechając się do mnie.
- Kiedy będą rodzice? - mruknęłam, wciąż ze złością.
- Jutro rano. Ale, co ty taka zła dzisiaj?
Nic nie odpowiedziałam, tylko walnęłam stopą o podłogę i obróciłam się na pięcie, kierując się do swojego pokoju.

Oczami Niall'a

- Louis coś ty jej dzisiaj zrobiłeś? - uniosła się Caroline. 
- Jak mogłem jej coś zrobić, skoro ona była w szpitalu, a ja w domu. Jeszcze do domu weszła szczęśliwa. 
Luke zwrócił swoją uwagę na mnie. Nie jestem pewny, ale uważam, że coś podejrzewa. Dobrze przyglądał się w tamtym momencie Jasmine. 
- Może Niall powie co stało się z Jasmine - odezwał się blondyn. - Masz taki wyraz twarzy, jakbyś wiedział. 
- Ale nie wiem - burknąłem.
Nic nikt więcej już nie powiedział. Zaczęliśmy omawiać plan kolejnego napadu, który miał być jutro. Musiałem pogadać z Jasmine i wyjaśnić jej, że wcale nie kocham Paris, ale i nie mówić jej, że to właśnie ją kocham. 
- Ja zaraz wracam, muszę do łazienki - skłamałem. Podniosłem się z krzesła i skierowałem do góry, a dokładniej do pokoju Jassie. Zapukałem ostrożnie do jej drzwi. Nie musiałem długo czekać, by dziewczyna otworzyła. 
- Czego chcesz? - warknęła
- Pogadać. 
Była trochę zdezorientowana, bo raczej nie myślała, że przyjdę z nią pogadać i to akurat teraz kiedy wszyscy rozmawiając tam na dole. Wszedłem do środka i usiadłem na krześle przy jej biurku. 
- Chciałem Ci wyjaśnić, że mnie i Paris nic nie łączy - wyjaśniłem. 
- Okey, ale po co mi to mówisz?     
- Widziałem, że byłaś zazdrosna - wyznałem. - Ale naprawdę nie masz o co. 
- Spadaj Horan! - warknęła i wyrzuciła mnie za drzwi. 
Ah, jak ona mnie kocha! 

OCZAMI JASMINE

Jak on w ogóle mógł mnie w ogóle posądzić o zazdrość?! Nie byłam zazdrosna, tylko wkurzona, że nie powiedział mi, że jest z Paris. Jesteśmy przyjaciółmi i uważam, że powinnam wiedzieć, że ma dziewczynę. Rzuciłam się plecami na łóżko. Wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do Cher. 
- Cher przepraszam, ale czy jest możliwość żebym mogła rzucić pracę u Ciebie? - spytałam. 
- Jest, ale dlaczego chcesz to zrobić? 
- Nie mogę już dłużej pracować, wiem, że byłam tylko kilka dni u Ciebie, ale ja naprawdę muszę zrezygnować. 
- Jeśli to dla Ciebie takie ważne to oczywiście, możesz przyjść jutro i rozwiążemy Twoją umowę. 
- Dziękuję. 
- Spoko.
- Do zobaczenia.
Rozłączyłam się. Nie mogłam dłużej tam pracować, nie wiem w ogóle dlaczego szłam na casting na choreografkę? Żałuję tej decyzji. Poszukam sobie jakiejś innej pracy. Może w jakiejś restauracji lub kawiarni, ostatnio widziałam jakieś ogłoszenie. Nie długo tak myślałam, bo szybko odpłynęłam w krainę Morfeusza. 

- Jassie! - usłyszałam wołanie mamy.
Zerwałam się z łóżka i z uśmiechem na twarzy i zbiegłam na dół, by przywitać się z rodzicami. Rzuciłam się na szyję mojej rodzicielki
- Kupiliśmy Ci coś. - uśmiechnęła się. - Proszę, to dla Ciebie. 
Wzięłam pudełeczko, w którym znajdował się nowy telefon. Potrzebowałam nowego, więc...
- Dziękuję! - krzyknęłam uradowana rzucając się ponownie na szyję mamy, a następnie na szyję taty.
- A mamy dla Ciebie jeszcze jedną nowinę. - dodał tata, a zza jego pleców wychyliła się twarz mojej siostry, której już dawno nie widziałam, bo wyjechała, i ja wyjechałam. 
- Zoe - powiedziałam cicho. Naprawdę byłam zdziwiona widokiem. Nie myślałam, że jeszcze kiedyś ją zobaczę.
Louis i Zoe
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko na mój widok i przytuliła. Może i brakowało mi jej, ale w końcu tyle lat jej nie widziałam, odzwyczaiłam się chyba.
- Zoe? - z góry schodził właśnie Lou. - Siostra, jak dawno Cię nie widziałem. 
Przytulili się do siebie. Chyba dzisiaj dużo tego tulenia. Odłączyłam się od rodziny i poszłam na górę. Musiałam uszykować się, na spotkanie. Przebrałam się, umalowałam, uczesałam, umyłam zęby i byłam gotowa, akurat była 12, czyli mogłam już jechać
- Ja wychodzę - powiedziałam do mamy siedzącej na krześle w kuchni. 
- Jasmine - zatrzymała mnie jeszcze mama. - Zoe ma dziś urodziny, wróć proszę Cię wieczorem, ponieważ idziecie wszyscy razem do klubu. 
- A jeśli mi się nie chce. - powiedziałam, a mama pokręciła tylko głową. - Ja już muszę iść. 
- Jassie! - zawołała jeszcze. - Chodź tu! - usiadłam na krześle obok. - Nie cieszysz się z powrotu siostry?  Dawno jej nie widział. Zoe naprawdę stęskniła się za nami wszystkimi, musiała wyjechać dobrze o tym wiesz. 
Mama przypomniała mi o wszystkim. Już zapomniałam nawet, ale to przypomniało mi się po rozmowie z moją rodzicielką. To jak wyjechała. Byłam w ósmej klasie, a Zoe 18. Była cztery lata starsza, a naprawdę dobrze się dogadywałyśmy, byłyśmy dla siebie przyjaciółkami. Zawsze zwierzałam się jej z problemów, a ona starała mi się pomagać. I wtedy nadszedł ten moment. Moment kiedy spodobał nam się ten sam chłopak. Był w wieku mojej siostry, ale bardzo go polubiłam, był bardzo przystojny, miły i fajny. Strasznie się o niego pokłóciłyśmy, a Zoe zagrała strasznie nie fair. Wtedy on wybrał ją. Razem wyjechali do Ameryki, gdzie Zoe miała rozpocząć studia, zabawne jest to, że nie spotkałam jej tam gdzie miała się uczyć.
- Wiem. Muszę iść. 
Szybko wybiegłam z domu. Raczej nie chciałam być na urodzinach swojej siostry. Pomyślałam, więc o nocy u Caroline. Wybrałam numer do przyjaciółki. 
- Caro? Masz dzisiaj wolny wieczór? 
- A co chcesz mnie zabrać na jakąś imprezę? - spytała. - Jak tak to ja zawsze chętna. 
- Możemy iść, ale czy mogłabym wtedy nocować u Ciebie? 
- A coś się stało? - wyczułam troskę w jej głosie. - Przyjedź do pogadamy. 
- Będę za 2 godzinki muszę coś jeszcze załatwić, dobrze?
- Okey. Buziaczki i dozobaczenia. 
Rozłączyła się, a ja szybko zblokowałam telefon i włożyłam go do torebki. Weszłam do budynku, w którym miałam pracować z Cher, a dzisiaj miałam zakończyć tą pracę.

------------------------------------
Hej wszystkim! Przepraszam, za opóźnienie, bo 
rozdział miał pojawić się już wczoraj, a pojawił się dzisiaj. 
Mam nadzieję, że się podobał. ;)

sobota, 20 września 2014

Eight: "I very miss of you"

Zaniosłam zakupy do swojego pokoju. Spoczęłam na łóżku i zaczęłam myśleć co do pocałunku z Niall'em. Podobało mi się, ale co jeśli Justin to widział? I jest na mnie zły? Mam nadzieję, że to się nigdy więcej nie powtórzy. Poszłam do łazienki, by się umyć, ale gdy stanęłam przed lustrem, zobaczyłam GO, zobaczyłam Justina stojącego za mną.
*Nie smuć się z mojego powodu* - słyszałam go. On zwracał się do mnie. Boże...Czy ja zwariowałam? Ja gadam z duchem!
- Ale Justin ja nie chciałam.
*Kochanie wiem, ale Niall Cię kocha. Naprawdę. Nie możesz przecież zostać starą panną*
- Wcale nie muszę czekać do starości. Mogę iść do Ciebie już zaraz.
*Nie rób nic głupiego*
Spojrzałam na zlew, na którym leżała żyletka. Odwróciłam się w stronę Jussa i uśmiechnęłam się. Jednak jego mina zbladła.
- Za chwilę się zobaczymy. Obiecuję.
Sięgnęłam po urządzenie i zadałam sobie parę kresek. Z początku czułam ból, jednak później zaczęło to mi się podobać. Czułam, że już blisko do tego, by znów zobaczyć Justina. Ostatni cios zadałam głęboko w żyłę. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i straciłam przytomność.
- PIK PIK PIK
Obudziło mnie pikanie. Otworzyłam oczy, wszystko wokół mnie było białe, czy ja jestem już w niebie? Umarłam? Gdzie Justin?
- Panno Tomlinson słyszy mnie pani? - usłyszałam czyjś głos.
Chciałam odpowiedzieć, ale nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Pokiwałam lekko głową. Obkręciłam głowę i dojrzałam blondyna. Był strasznie zmartwiony. Ale co on tu robi? Przecież ja umarłam...
- Co ja tu robię? - spytałam gdy udało mi się coś z siebie wydusić. - Nie umarłam?
- Jasmine! - krzyknął Niall. - Już myślałem, że nie żyjesz!
- Czyli ja żyję?
- Tak. - widziałam jak mu ulżyło. - Louis za chwilę tu przyjdzie. Musiał coś załatwić.
Uśmiechnęłam się słabo. Wcale nie chciałam żyć! Jak ja w ogóle się tu znalazłam? Zamknęłam oczy. Miałam nadzieję, że umrę.
- Siostra! - dobiegł mnie głos mojego brata na co szybko otworzyłam oczy. - Jak się cieszę, że żyjesz!
Przytulił mnie. Ja miałam nadzieję, że nie żyję. Chciałam zobaczyć tylko Justina, znowu. Chcę żyć z nim jak dawniej, chcę być obok niego.
- Jassie co ty chciałaś zrobić? - do sali weszła Caro, a za nią Paris.
- Umrzeć. - stwierdziłam. - Być z Justinem.
Wszystkich zamurowała moja odpowiedź, ale myślę, że to nie było zdziwieniem. Spojrzałam na Niall'a chyba był smutny. Naprawdę mi go szkoda. Chciałabym być z nim tylko przyjaciółmi. Nic więcej. Czuję do niego przyjaźń i nic się nie zmieniło. Nawet pocałunek nic nie zmienił.
- Najważniejsze, że żyjesz - uśmiechnął się słabo Horan i wyszedł, a Paris za nim.
Caroline i Louis usiedli obok mnie. Uśmiechnęli się blado...
- Jasmine. Wiesz, że ranisz Niall'a? - spytała moja przyjaciółka, na co przytaknęłam głową. - On Cię kocha, rozumiem, że wciąż kochasz Justin'a, ale nie rób nic co by sprawiło, że on będzie smutny, najlepiej będzie jak z nim porozmawiasz szczerze oko w oko.
Jej tok rozumowania była naprawdę zadziwiający. Caroline miała rację, muszę wyjaśnić sobie to wszystko z Niall'em na spokojnie.
- Myślę, że powinnaś dać sobie spokój z Justinem - stwierdził Louis, a ja zrobiłam szerokie oczy. - On nigdy nie był z Tobą szczery, nigdy Cię nie kochał.
- Ale...On nie kazał mi się ciąć! - krzyknęłam. - Czemu miałby mnie nie kochać?!
- Nie chciał, bo Cię nie kocha i nie chce, abyś umarła dla niego, ponieważ Cię nie kocha.
Moje oczy zapełniły łzy, a ja dostrzegłam Justina. Popatrzyłam tam pytająco. Spuścił głowę...Ja chyba wariuję? Nie mogę przecież widzieć duchów? A co lepsze rozmawiać z nimi!
*Jassie to nie tak miało być* - był smutny, ale czemu? Nie kochał mnie. - *Chciałem Ci powiedzieć to wcześniej, że kocham Cię jak przyjaciółkę*
- Ale przecież pogodziliśmy się, i przeprosiłeś za to co się wydarzyło, dalej miało być dobrze.
*Nie Jasmine. Chciałem Ci powiedzieć to, no ale to wszystko tak szybko się potoczyło*
- Nic już nie mów! - zaczęłam szlochać.
Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam zdziwione twarze mojego brata i przyjaciółki spoczęły na mnie. Prawdopodobnie to wyglądało, jakbym rozmawiała sama ze sobą.

Oczami Niall'a

- Horan zaczekaj! - zawołała Paris.
Stanąłem i czekałem, aż dziewczyna dobiegnie do mnie. Po co ja robiłem sobie nadzieje? Przecież to oczywiste, że ona wciąż kocha tego pedałka.
- Odwieziesz mnie do domu, czy zostajesz?
- Chyba wrócę. Moja siostra chce abym zawiózł ją do teatru, a później spotykamy się z Harry'm i resztą. Będziesz?
- No raczej. Mogę jechać z Tobą? - zapytała.
Przytaknąłem i opuściliśmy szpital. Wsiedliśmy do mojego auta i odjechaliśmy. Paris jest naprawdę spoko. Nie traktuję jej jak koleżankę tylko jak przyjaciółkę, raczej nic więcej.
- Kto to? - wskazała palcem na zdjęcie.
Sam nie wiem po co mam to zdjęcie?
- To ja i moja była dziewczyna Tilly.
- Nie jesteście już razem? - pokręciłem głową. - A przyjaźnicie się?
- Ona... - próbowałem ukryć swój smutek. Po tym co zrobiłem...Nie chciałem o tym rozmawiać. - Ona nie żyje, ale nie chcę o tym gadać okej?
Skinęła głową.

Oczami Jasmine

Siedziałam sama, gdyż cała reszta opuściła salę, bo miała jakieś sprawy, które musieli załatwić na mieście. Nic mi nie jest. Powinni mnie już wypuścić. Strasznie mi się nudziło, więc sięgnęłam po telefon i weszłam na Twittera, chciałam pozostawić po sobie jakiś ślad więc dodałam zdjęcie.
 
I podpisałam: "Bardzo za Tobą tęsknie kochanie ♥ ;* ;c"
Nie wiem czemu napisałam "kochanie"? Zdradził mnie, zranił, a ja mimo wszystko cholernie go kocham i ciężko mi o nim zapomnieć. Po chwili jego postać znów pojawiła się obok mnie. 
*Bardzo przepraszam, nie chciałem...Zostańmy przyjaciółmi* - poprosił. 
*Zawsze nimi byliśmy* - odpowiedziałam.
Uśmiechnął się. Ten cudowny uśmiech znów zawitał na jego ustach, na moich również, ale jego obraz zaczął się rozmazywać, widziałam tylko jak macha, a potem nic. Byłam sama w tym pomieszczeniu. 
- Panno Tomlinson - do sali wszedł lekarz. - Może pani się ubrać i opuścić szpital.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się ciepło i podniosłam z łóżka. 
Założyłam na siebie buty, kurtkę. Zabrałam torebkę, która nie wiem jakim cudem się tu znalazła i wybiegłam na świeże powietrze. Tak się cieszyłam, że mogłam wyjść. Szłam przed siebie, byłam zadowolona z życia, a jeszcze chwilę wcześniej chciałam umrzeć. Zostałam zraniona i w ogóle, a jednak jestem szczęśliwa. Po chwili wpadłam na jakiegoś chłopaka.
- Oj przepraszam. - zwróciłam się do niego i podniosłam głowę, by zobaczyć tajemniczego chłopaka.
- Nic nie szkodzi Jasmine.
Skąd ten koleś zna moje imię? Przecież się nie przedstawiłam. Poszłam dalej i wesoła stawiałam krok za krokiem, wiedząc, że za chwilę znajdę się w swoim domu i wrócę do pokoju, położę się spać i w ogóle. Jak już rozmarzałam się trochę, znalazłam się przed drzwiami swojego domu. Chwyciłam za klamkę i weszłam do środka.
- Jassie? - za mną stanął Liam.
- O hej Li, dawno się nie widzieliśmy - uśmiechnęłam się do chłopaka i mocno go przytuliłam. - Hej Harry! W ogóle to co wy tu wszyscy robicie? Znowu...
- Czasem trzeba się spotkać i porozmawiać co nie? A co ty taka szczęśliwa? - zdziwiła się Caro.
- Bywa.
W tamtym momencie spojrzałam na stół, gdzie ręka Paris dotykała rękę Horana. Nie wiem co we mnie wtedy strzeliło, ale poczułam jak złość rozlewa się we mnie...

-----------------------
Hej ;3 Dziękuję za miłe komentarze pod rozdziałami. 
Udało mi się napisać kolejny. Chciałabym was również zaprosić
na mój drugi blog: http://xxdestinationcannotfoolxx-malik-xx.blogspot.com/ 
Zostawcie po sobie proszę jakiś ślad, za równo tu jak i tam! ;**

piątek, 12 września 2014

Seven: My name's Greg

- Wcale nie jestem zboczona - oburzyłam się.
- Jasne, jasne.
Siedzieliśmy teraz już na kanapie w salonie. Odwróciliśmy się do siebie patrząc sobie prosto w oczy. Miał bardzo ładne niebieskie tęczówki, w których naprawdę można było utonąć. W jego oczach zabłysło pożądanie. Nie wiedziałam co w tamtym momencie robię, nasze twarze dzieliły milimetry. Zbliżył się bliżej i poczułam jego usta na swoich...Boże...Oderwałam się szybko. Co ja zrobiłam?
- Przepraszam - powiedziałam szybko.
Uciekłam do swojego pokoju, zamykając się i opierając o nie plecami. Przypominały mi się miękkie i słodkie usta Horan'a. Nasz pocałunek nie był czuły, on wyszedł z emocji...Ale mimo wszystko cholernie mi się podobało. Jasmine ogarnij się! Po chwili rozległ się dzwonek dzwoniącego telefonu. Chwyciłam za urządzenie i odebrałam.
- Jassie - usłyszałam mamę. - Kochanie dzisiaj na kolację przychodzi rodzina Niall'a, czy mogłabyś proszę wszystko przygotować, bo ja z tatą wrócimy nie długo przed kolacją.
- Dobrze mamusiu.
- Dziękuję.
Po drugiej stronie zapanowała cisza. Rozłączyła się. Do kolacji było jeszcze daleko, więc nie wiedziałam za co się wziąść. Wciąż myślałam o tym, jak zdradziłam Justin'a i o jego śmierci. To wydawało się takie nie realne. Jakby Juss był tu wśród nas.


- Dzień dobry - uśmiechnęłam się w stronę rodziców Niall'a.
- Hej jestem Greg, starszy brat. A to jest Carmen. - przedstawił się  i siostrę brat Horan'a.
Uśmiechnęłam się podając rękę i wypowiadając swoje imię. Jego rodzeństwo wydawało się bardzo miłe i sympatyczne. Wszyscy razem usiedliśmy do stołu, Lou i Niall zasiedli obok mnie.
- Jasmine słyszeliśmy o tym co stało się z Justinem, naprawdę nam przykro. Bardzo współczujemy - powiedziała mama Niall'a. Starałam się powstrzymać napływające do moich oczów łzy.
- Mamo, myślę, że lepiej by było gdyby Jassie nie słyszała tego ponownie - stwierdził Niall. - Chodź pójdę z Tobą na górę.
Wstałam z krzesła, a Lou jeszcze szepnął mi do ucha coś typu "Tylko tam grzecznie". Uderzyłam brata w ramię, gdyż nie było mi do śmiechu. Weszliśmy do mojego pokoju i usiedliśmy na moim łóżku. Jego obecność była dla mnie wsparciem. Jednak patrząc na półkę, natychmiast przypomniałam sobie o Justin'ie co spowodowała spływające po mojej twarzy łzy.
- Niall, przytulisz mnie?
Nic nie odpowiedział tylko przypiął mnie do swojego torsu. Tak, teraz potrzebowałam wsparcia. Uśmiechnęłam się do niego podnosząc głowę.
- Czy ja zawsze muszę mieć pecha? - spytałam.
- Nie masz zawsze pecha. Zobacz, żyjesz. Masz cudowną rodzinę i przyjaciół. Wszystko będzie jeszcze dobrze. - pogłaskał mnie po głowie. - Przepraszam, ale muszę już iść.
- Pa.

Oczami Niall'a

Musiałem z tamtąd wyjść, bo inaczej nie oparłbym się jej cudownemu uśmiechowi i tym pięknym oczom. Dobrze trafiłem, bo moi rodzice również wychodzili. Gdy znaleźliśmy się w aucie dostałem semesa.
*Hej Niall, moglibyśmy się spotkać? ~~Paris*
No tak zapomniałem, że dałem jej numer.
*Jasne. Kiedy i gdzie?*
*Za chwilę w parku, obok domu Jasmine*
*Zaraz będę*
- Tato zatrzymaj się, muszę jeszcze coś załatwić. Wrócę później.
Ojciec zatrzymał się na mój rozkaz, a ja szybko pobiegłem do parku. Usiadłem na jednej z ławek. Moje myśli wciąż skupiały się na Jasmine. Dlaczego musiałem się zakochać? Znowu?! Po chwili przy mnie usiadła Paris. Szybko całą uwagę zwróciłem na szatynkę.
- To o czym chciałaś pogadać?
- Wiem, że jesteś w gangu - uśmiechnęła się, a ja zrobiłem zmieszaną minę. - Chciałabym dołączyć do Was.
- Żartujesz? - spytałem rozbawiony. Nie mogłem przecież pozwolić, by dziewczyna bez kwalifikacji mogła do nas dołączyć. Może wcześniej myślałem o niej, ale nie byłem przecież o zdrowych zmysłach. Przecież stała na przeciwko mnie i była na wyciągnięcie ręki. - Nie możesz dołączyć, jeżeli nigdy nie byłaś w gangu.
- A skąd pomysł, że nie byłam? - znów się zaśmiała. - Kojarzysz ten najsłynniejszy gang z Londynu?
- No i?
- Byłam w nim. Teraz jednak chcę dołączyć do was.
- Okej, pogadam z chłopakami i dam ci znać - odparłem.
Pożegnałem się z dziewczyną i ruszyłem z stronę domu. Chociaż moje myśli odbiegły wcześniej od Jasmine, to wróciły z powrotem, zastanawiałem się czy mam jakieś szanse u niej? Dotarłem do domu. Poszedłem szybko do swojego pokoju. Ułożyłem się spać i usnąłem.

Oczami Jasmine 

Obudziłam się o 10:00. Moje oczy były spuchnięte przez płacz. Nie mogę pozbierać się po śmierci Justin'a. W pewnej chwili wszystko jej już dobrze, a w kolejnej wszystko się wali. Czy to normalne? Dzisiaj musiałam iść do pracy. Weszłam do łazienki, która była wolna. Spojrzałam na siebie i zdałam sobie sprawę, że wyglądam gorzej niż przypuszczałam. Moje włosy są roztrzepane na wszystkie strony, a cała moja twarz przypominała zombie. Przebrałam się, rozczesałam włosy i umalowałam. Spojrzałam w lustro.
- Lepiej się nie da  - powiedziałam do siebie, po czym udałam się do swojego pokoju by zabrać torbę z rzeczami.
- O Jass, już jesteś! - krzyknął Louis. - Zjesz coś?
- Płatki? - zapytałam, na co mój brat skinął głową - Jak tako to ok.
Przysiadłam się do stołu, gdzie siedzieli Lou, Eleanor i Zayn. Mój brat postawił mi przed nos miskę z płatkami. Chwyciłam szybko za łyżkę i zaczęłam jeść. 
- O której dzisiaj będziesz z pracy? - spytał El. - Myślałam, żeby zabrać Cię gdzieś na zakupy, abyśmy lepiej się poznały.
- To świetny pomysł - uznałam. - Kończę o 15.

To był bardzo męczący dzień. Zakupy były bardzo męczące, z resztą tak jak praca z Cher. Ona jest świetna, ale naprawdę dużo razy trzeba tłumaczyć jej układ. Wróciłam do domu z El i zastałam Caroline, Zayn'a, Niall'a i Louis'a. Rzuciłam się na sofę kładąc na chłopaków zakupy.
- Zaniesiecie mi je do góry? - zapytałam z nadzieją, w głosie.
Chłopacy się zaśmiali.
- Sama sobie zanieść- skomentował Zaza i podszedł, by mnie pogilgotać, próbowałam mu uciec, ale wpadłam na Louis'a i Niall'a co nie było dobrym pomysłem, bo i oni zaczęli mnie łaskotać.
- Przestańcie! - krzyknęłam ze śmiechem. - Już sobie sama je zaniosę.
Wyszczerzyli się i odstawili mnie na sofę, wystawiłam im wszystkim język.

----------------------------------
Hej, przepraszam że taki krótki, ale nie miałam czasu.
Wiem, że do dupy, ale taki mi wyszedł! :/ Przepraszam...Czekam na waszą opinię, w komentarzach!

piątek, 5 września 2014

Six: Die

- Co Justin? - uniosłam się w nie pewności.
- Bo on...nie żyje. Zginął w wypadku!
- Żartujesz prawda? Wczoraj tu był, wybaczyłam mu, pogodziliśmy się, a ty mi Jason takie kity wciskasz? Gdzie jest kurde Juss?
- Mówię, że nie żyję! - warknął ze złością. - Po co miałbym Cię okłamywać, przecież on Cię kocha!
- Nie, powiedz, że to żart - zaczęłam płakać, ciężko w to uwierzyć.
- Nie żartuję, to nie jest powód do żartu, przepraszam Jasmine i przyjmij moje kondolencje, pa.
Rozłączył się. Po moim policzkach zaczęły spływać łzy. Odłożyłam telefon na stół i usiadłam na krześle głośno płacząc. Przecież to nie może być prawda. On na pewno żyję! Zayn patrzył na mnie ze smutkiem, podszedł i przytulił.
- Justin nie żyje - powiedziałam, wtulając się w tors Malika.
- Przykro mi - powiedziała Eleanor.
Wstałam i poszłam na górę, wiedziałam, że dziś nie dam rady iść tańczyć.
- Cher przepraszam, ale dziś nie dam rady przyjść - zadzwoniłam do Lloyd.
- Słyszałam co się stało, przykro mi, w porządku przyjdź jutro!
- Dzięki - powiedziałam i nacisnęłam czerwony przycisk, by zakończyć rozmowę. Wzięłam laptopa do ręki, na internecie było dużo o tym, że Juss nie żyje. Teraz byłam pewna, że to prawda, straciłam osobę, którą tak bardzo kochałam. Do pokoju właśnie ktoś wszedł.
- Przykro mi - usłyszałam głos Caroline.
Wszyscy powtarzają jak to im przykro, ale nigdy nie poczują się tak jak ja w tej chwili.

OCZAMI NIALL'A

- Louis, mam informacje dotyczące Justina, ale nie wiem czy będą już teraz takie ważne - powiedział Malik, gdy Louis przekroczył próg kuchni. 
- Bo? 
- Bieber nie żyje - powiedziałem. 
- Jak Jasmine to przeżyła? - zmartwił się. 
- Pytanie, czy w ogóle przeżyła, Caro do niej poszła - wyrwał Zayn. - Pisze, że zginął w wypadku, ale wiesz, że on należał do jednego z gangów w Nowym Yourku? 
- Oo to ciekawe, czyli był kryminalistą jak wy - uśmiechnęła się sarkastycznie Eleanor. - Uwielbiam was chłopcy, ale to co robicie, to nie jest okey. 
Ellie mówi tak jakbyśmy o tym nie wiedzieli. Podoba nam się taki styl życia i nic nikomu do tego. Lubimy okradać banki i mieć z tego korzyści.
- Ashton dziś przyjdzie, musimy z nim pogadać - stwierdził Tomlinson. - Jak on odejdzie z gangu to ja już nie wiem.
- Ja wiem - powiedział Zayn. - Payne. Może on się nadać?
- Tak, Niall, Zayn. Myślałem o nim. Dzwoniłem do niego wczoraj i powiedział, że to przemyśli.
Ashton
Dobra. Musimy czekać na Ash'a. Czyli jak Jasmine nie jest już z Justinem, to znaczy, że mam szanse? Nie to, żeby chciała ze mną być, ale może uda mi się przekonać ją do mnie. Miejmy nadzieję, bo Jassie naprawdę mi się podoba. Właśnie do domu, ktoś wszedł, a przed nami ukazała się postać Ashton'a.
- Hej chłopaki! - krzyknął. - Hej Ellie!
- I jak Ash, odchodzisz czy zostajesz? - zapytałem bez owijania w bawełnę.
- Zostaję i mam kogoś dodatkowego, aż trzech ich - uśmiechnął się.
Spojrzeliśmy pytająco, a przed nami pojawili się Payne, jakiś drugi i jakiś trzeci.
- Harry - koleś z burzą loków podał mi rękę, a później reszcie.
- Liam - kolejny podszedł.
- Luke.

OCZAMI CAROLINE

- Jass - poklepałam ramię Jasmine. - Chodź na dół, proszę. Chodź coś zjeść. 
- Nie chcę jeść. Chcę Justina. 
- Idziesz sama, czy mam Cię wziąść siłą? - odwróciła się do mnie, a na jej twarzy pojawił się szybki uśmiech. 
- Siłą! - krzyknęła.
Chwyciłam ją za rękę i pociągnęłam.
- Dobra, już idę sama! 
Wiem, jak cierpi. Musi się teraz trochę rozluźnić, bo inaczej wciąż będzie smutna. Zeszłyśmy do kuchni i od razu pożałowałam, że ją sprosiłam na dół.
- A co wy tu wszyscy robicie? - spytała smutnym głosem moja przyjaciółka. - Liam? Harry? 
Spojrzałam przepraszająco na Zazę i Louis'a. Skąd ja mogłam wiedzieć, że oni wszyscy dzisiaj tu będą? Trzech z nich nie znam, czy to nowe osoby do gangu?
- Spotkanie biznesowe - odezwał się szybko Malik. 
- Prowadzicie biznes? - zdziwiła się Jasmine, a ja o mało co nie wybuchłam śmiechem. - Czemu mi nic nie powiedziałeś Lou? 
- Właśnie czemu jej nie powiedziałeś? - spytałyśmy razem z El razem. Nie podoba mi się to, że ukrywają przed nią tą informację.
- Ponieważ to prywatne sprawy - uśmiechnął się Niall, próbując ratując Tomlinson'a. - Ale już wiesz, więc nie ma o co się sprzeczać.
Jass pokiwała słabo głową i uśmiechnęła się lekko. Horan miał szczęście, bo jakby nie uwierzyła to mógłby się tłumaczyć co byłoby na pewno lepszym rozwiązaniem niż kłamanie. Chłopcy przedstawili mi Liam'a, którego kojarzę, ale tylko z widoku, ponieważ Jasmine się z nim przyjaźniła, przedstawili również Harr'ego, ale go w ogóle nie kojarzę, tak samo jak Luke'a. Nowi członkowie gangu, miejmy nadzieję, że w końcu będziemy jedynym gangiem w mieście, a nie.
- Caroline! - usłyszałam wołanie Zayn'a z salonu.
- Co? - zapytałam gdy do niego podeszłam. - Jeśli chodzi o to, że Jasmine tu zeszła? To nie moja wina. Nie wiedziałam.
- Dobra, dobra - uśmiechnął się cwaniacko.
- Zayn mówię serio.
- No okej, wierzę Ci, a teraz chcę pogadać z Tobą o czymś innym.
- Hm.? Mów.
- Horan'owi podoba się Jasmine, mogłabyś ją przekonać do niego?
Że jak?
- A nie może zrobić tego sam?
Spojrzał na mnie z miną szczeniaczka, nie umiałam mu odmawiać i to była właśnie moja słabość, którą od perfidnie wykorzystywał.
- Dobra - zgodziłam się.
I tak pewnie tego nie zrobię, ze względu na Jass, jest na razie smutna z powodu Justina, wątpię, żeby Niall jej się spodobał w tak krótkim czasie. Myślałam szczerze, że Niall nie wierzy w miłość, ale chyba się myliłam.

OCZAMI JASMINE

- Ej, czy Zayn i Caro są ze sobą - zapytałam podczas nieobecności, Zazy i Carol a wszyscy zaśmiali się. Jednak mnie w tamtej chwili nie było do śmiechu, choć pewnie gdyby nie śmierć Justin'a śmiałabym się z nimi.
- Nie. - odpowiedział mi Niall. - A co zazdrosna jesteś? 
Uśmiechnęłam się sztucznie. 
- Twój poziom inteligencji mnie przeraża. - warknęłam, ze smutkiem. 
- Okej, my idziemy. Musimy coś załatwić. Niall zostaniesz z dziewczynami - rozkazał mój brat.
- No ej! - odparł niezadowolony blondyn. 
Usiadłam obok niego na krześle krzyżując nogi i popijając ciepłe kakao. 
- Em, ja muszę lecieć Carly dzwoniła, boli ją brzuch. 
- Czy ona nie jest w ciąży? - zapytałam. - No wiesz...
- Jasmine ty idiotko. Carly ma 8 lat! - uśmiechnęła się. - Chodzi o moją siostrę, a nie o moją kuzynkę. 
Horan zaśmiał się, a ja uderzyłam go w ramię. Caroline pomachała na 'do widzenia' i wyszła, a ja zostałam sama z Niall'em. Piłam po mału gorące kakao.
- To co robimy? - Niall poruszał śmiesznie brwiami.
- Na pewno nie to co myślisz.
- Nie oglądamy TV? No cóż widać, że ktoś tu jest zboczony...
Zaśmiałam się. Horan chyba potrafi poprawić humor, nawet po takiej tragicznej rzeczy.

------------------------------
Witam kochani! Jak tam po tygodniu szkoły?
Kolejny rozdział za tydzień.
Ponieważ nie uda napisać mi się go do niedzieli. Postaram się
jednak dodać w tygodniu, ale nie obiecuję :*


KOMENTARZE = MOTYWACJA