Niall szybko spojrzał w moją stronę, a potem na swoją rękę i szybko zrzucił z niej rękę Paris, uśmiechając się do mnie.
- Kiedy będą rodzice? - mruknęłam, wciąż ze złością.
- Jutro rano. Ale, co ty taka zła dzisiaj?
Nic nie odpowiedziałam, tylko walnęłam stopą o podłogę i obróciłam się na pięcie, kierując się do swojego pokoju.
Oczami Niall'a
- Louis coś ty jej dzisiaj zrobiłeś? - uniosła się Caroline.
- Jak mogłem jej coś zrobić, skoro ona była w szpitalu, a ja w domu. Jeszcze do domu weszła szczęśliwa.
Luke zwrócił swoją uwagę na mnie. Nie jestem pewny, ale uważam, że coś podejrzewa. Dobrze przyglądał się w tamtym momencie Jasmine.
- Może Niall powie co stało się z Jasmine - odezwał się blondyn. - Masz taki wyraz twarzy, jakbyś wiedział.
- Ale nie wiem - burknąłem.
Nic nikt więcej już nie powiedział. Zaczęliśmy omawiać plan kolejnego napadu, który miał być jutro. Musiałem pogadać z Jasmine i wyjaśnić jej, że wcale nie kocham Paris, ale i nie mówić jej, że to właśnie ją kocham.
- Ja zaraz wracam, muszę do łazienki - skłamałem. Podniosłem się z krzesła i skierowałem do góry, a dokładniej do pokoju Jassie. Zapukałem ostrożnie do jej drzwi. Nie musiałem długo czekać, by dziewczyna otworzyła.
- Czego chcesz? - warknęła.
- Pogadać.
Była trochę zdezorientowana, bo raczej nie myślała, że przyjdę z nią pogadać i to akurat teraz kiedy wszyscy rozmawiając tam na dole. Wszedłem do środka i usiadłem na krześle przy jej biurku.
- Chciałem Ci wyjaśnić, że mnie i Paris nic nie łączy - wyjaśniłem.
- Okey, ale po co mi to mówisz?
- Widziałem, że byłaś zazdrosna - wyznałem. - Ale naprawdę nie masz o co.
- Spadaj Horan! - warknęła i wyrzuciła mnie za drzwi.
Ah, jak ona mnie kocha!
- Może Niall powie co stało się z Jasmine - odezwał się blondyn. - Masz taki wyraz twarzy, jakbyś wiedział.
- Ale nie wiem - burknąłem.
Nic nikt więcej już nie powiedział. Zaczęliśmy omawiać plan kolejnego napadu, który miał być jutro. Musiałem pogadać z Jasmine i wyjaśnić jej, że wcale nie kocham Paris, ale i nie mówić jej, że to właśnie ją kocham.
- Ja zaraz wracam, muszę do łazienki - skłamałem. Podniosłem się z krzesła i skierowałem do góry, a dokładniej do pokoju Jassie. Zapukałem ostrożnie do jej drzwi. Nie musiałem długo czekać, by dziewczyna otworzyła.
- Czego chcesz? - warknęła.
- Pogadać.
Była trochę zdezorientowana, bo raczej nie myślała, że przyjdę z nią pogadać i to akurat teraz kiedy wszyscy rozmawiając tam na dole. Wszedłem do środka i usiadłem na krześle przy jej biurku.
- Chciałem Ci wyjaśnić, że mnie i Paris nic nie łączy - wyjaśniłem.
- Okey, ale po co mi to mówisz?
- Widziałem, że byłaś zazdrosna - wyznałem. - Ale naprawdę nie masz o co.
- Spadaj Horan! - warknęła i wyrzuciła mnie za drzwi.
Ah, jak ona mnie kocha!
OCZAMI JASMINE
Jak on w ogóle mógł mnie w ogóle posądzić o zazdrość?! Nie byłam zazdrosna, tylko wkurzona, że nie powiedział mi, że jest z Paris. Jesteśmy przyjaciółmi i uważam, że powinnam wiedzieć, że ma dziewczynę. Rzuciłam się plecami na łóżko. Wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do Cher.
- Cher przepraszam, ale czy jest możliwość żebym mogła rzucić pracę u Ciebie? - spytałam.
- Jest, ale dlaczego chcesz to zrobić?
- Nie mogę już dłużej pracować, wiem, że byłam tylko kilka dni u Ciebie, ale ja naprawdę muszę zrezygnować.
- Jeśli to dla Ciebie takie ważne to oczywiście, możesz przyjść jutro i rozwiążemy Twoją umowę.
- Dziękuję.
- Spoko.
- Do zobaczenia.
Rozłączyłam się. Nie mogłam dłużej tam pracować, nie wiem w ogóle dlaczego szłam na casting na choreografkę? Żałuję tej decyzji. Poszukam sobie jakiejś innej pracy. Może w jakiejś restauracji lub kawiarni, ostatnio widziałam jakieś ogłoszenie. Nie długo tak myślałam, bo szybko odpłynęłam w krainę Morfeusza.
- Jassie! - usłyszałam wołanie mamy.
Zerwałam się z łóżka i z uśmiechem na twarzy i zbiegłam na dół, by przywitać się z rodzicami. Rzuciłam się na szyję mojej rodzicielki.
- Kupiliśmy Ci coś. - uśmiechnęła się. - Proszę, to dla Ciebie.
Wzięłam pudełeczko, w którym znajdował się nowy telefon. Potrzebowałam nowego, więc...
- Dziękuję! - krzyknęłam uradowana rzucając się ponownie na szyję mamy, a następnie na szyję taty.
- A mamy dla Ciebie jeszcze jedną nowinę. - dodał tata, a zza jego pleców wychyliła się twarz mojej siostry, której już dawno nie widziałam, bo wyjechała, i ja wyjechałam.
- Zoe - powiedziałam cicho. Naprawdę byłam zdziwiona widokiem. Nie myślałam, że jeszcze kiedyś ją zobaczę.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko na mój widok i przytuliła. Może i brakowało mi jej, ale w końcu tyle lat jej nie widziałam, odzwyczaiłam się chyba.
- Zoe? - z góry schodził właśnie Lou. - Siostra, jak dawno Cię nie widziałem.
Przytulili się do siebie. Chyba dzisiaj dużo tego tulenia. Odłączyłam się od rodziny i poszłam na górę. Musiałam uszykować się, na spotkanie. Przebrałam się, umalowałam, uczesałam, umyłam zęby i byłam gotowa, akurat była 12, czyli mogłam już jechać.
- Ja wychodzę - powiedziałam do mamy siedzącej na krześle w kuchni.
- Jasmine - zatrzymała mnie jeszcze mama. - Zoe ma dziś urodziny, wróć proszę Cię wieczorem, ponieważ idziecie wszyscy razem do klubu.
- A jeśli mi się nie chce. - powiedziałam, a mama pokręciła tylko głową. - Ja już muszę iść.
- Jassie! - zawołała jeszcze. - Chodź tu! - usiadłam na krześle obok. - Nie cieszysz się z powrotu siostry? Dawno jej nie widziałaś. Zoe naprawdę stęskniła się za nami wszystkimi, musiała wyjechać dobrze o tym wiesz.
Mama przypomniała mi o wszystkim. Już zapomniałam nawet, ale to przypomniało mi się po rozmowie z moją rodzicielką. To jak wyjechała. Byłam w ósmej klasie, a Zoe 18. Była cztery lata starsza, a naprawdę dobrze się dogadywałyśmy, byłyśmy dla siebie przyjaciółkami. Zawsze zwierzałam się jej z problemów, a ona starała mi się pomagać. I wtedy nadszedł ten moment. Moment kiedy spodobał nam się ten sam chłopak. Był w wieku mojej siostry, ale bardzo go polubiłam, był bardzo przystojny, miły i fajny. Strasznie się o niego pokłóciłyśmy, a Zoe zagrała strasznie nie fair. Wtedy on wybrał ją. Razem wyjechali do Ameryki, gdzie Zoe miała rozpocząć studia, zabawne jest to, że nie spotkałam jej tam gdzie miała się uczyć.
- Wiem. Muszę iść.
- Cher przepraszam, ale czy jest możliwość żebym mogła rzucić pracę u Ciebie? - spytałam.
- Jest, ale dlaczego chcesz to zrobić?
- Nie mogę już dłużej pracować, wiem, że byłam tylko kilka dni u Ciebie, ale ja naprawdę muszę zrezygnować.
- Jeśli to dla Ciebie takie ważne to oczywiście, możesz przyjść jutro i rozwiążemy Twoją umowę.
- Dziękuję.
- Spoko.
- Do zobaczenia.
Rozłączyłam się. Nie mogłam dłużej tam pracować, nie wiem w ogóle dlaczego szłam na casting na choreografkę? Żałuję tej decyzji. Poszukam sobie jakiejś innej pracy. Może w jakiejś restauracji lub kawiarni, ostatnio widziałam jakieś ogłoszenie. Nie długo tak myślałam, bo szybko odpłynęłam w krainę Morfeusza.
- Jassie! - usłyszałam wołanie mamy.
Zerwałam się z łóżka i z uśmiechem na twarzy i zbiegłam na dół, by przywitać się z rodzicami. Rzuciłam się na szyję mojej rodzicielki.
- Kupiliśmy Ci coś. - uśmiechnęła się. - Proszę, to dla Ciebie.
Wzięłam pudełeczko, w którym znajdował się nowy telefon. Potrzebowałam nowego, więc...
- Dziękuję! - krzyknęłam uradowana rzucając się ponownie na szyję mamy, a następnie na szyję taty.
- A mamy dla Ciebie jeszcze jedną nowinę. - dodał tata, a zza jego pleców wychyliła się twarz mojej siostry, której już dawno nie widziałam, bo wyjechała, i ja wyjechałam.
- Zoe - powiedziałam cicho. Naprawdę byłam zdziwiona widokiem. Nie myślałam, że jeszcze kiedyś ją zobaczę.
Louis i Zoe |
- Zoe? - z góry schodził właśnie Lou. - Siostra, jak dawno Cię nie widziałem.
Przytulili się do siebie. Chyba dzisiaj dużo tego tulenia. Odłączyłam się od rodziny i poszłam na górę. Musiałam uszykować się, na spotkanie. Przebrałam się, umalowałam, uczesałam, umyłam zęby i byłam gotowa, akurat była 12, czyli mogłam już jechać.
- Ja wychodzę - powiedziałam do mamy siedzącej na krześle w kuchni.
- Jasmine - zatrzymała mnie jeszcze mama. - Zoe ma dziś urodziny, wróć proszę Cię wieczorem, ponieważ idziecie wszyscy razem do klubu.
- A jeśli mi się nie chce. - powiedziałam, a mama pokręciła tylko głową. - Ja już muszę iść.
- Jassie! - zawołała jeszcze. - Chodź tu! - usiadłam na krześle obok. - Nie cieszysz się z powrotu siostry? Dawno jej nie widziałaś. Zoe naprawdę stęskniła się za nami wszystkimi, musiała wyjechać dobrze o tym wiesz.
Mama przypomniała mi o wszystkim. Już zapomniałam nawet, ale to przypomniało mi się po rozmowie z moją rodzicielką. To jak wyjechała. Byłam w ósmej klasie, a Zoe 18. Była cztery lata starsza, a naprawdę dobrze się dogadywałyśmy, byłyśmy dla siebie przyjaciółkami. Zawsze zwierzałam się jej z problemów, a ona starała mi się pomagać. I wtedy nadszedł ten moment. Moment kiedy spodobał nam się ten sam chłopak. Był w wieku mojej siostry, ale bardzo go polubiłam, był bardzo przystojny, miły i fajny. Strasznie się o niego pokłóciłyśmy, a Zoe zagrała strasznie nie fair. Wtedy on wybrał ją. Razem wyjechali do Ameryki, gdzie Zoe miała rozpocząć studia, zabawne jest to, że nie spotkałam jej tam gdzie miała się uczyć.
- Wiem. Muszę iść.
Szybko wybiegłam z domu. Raczej nie chciałam być na urodzinach swojej siostry. Pomyślałam, więc o nocy u Caroline. Wybrałam numer do przyjaciółki.
- Caro? Masz dzisiaj wolny wieczór?
- A co chcesz mnie zabrać na jakąś imprezę? - spytała. - Jak tak to ja zawsze chętna.
- Możemy iść, ale czy mogłabym wtedy nocować u Ciebie?
- A coś się stało? - wyczułam troskę w jej głosie. - Przyjedź do pogadamy.
- Będę za 2 godzinki muszę coś jeszcze załatwić, dobrze?
- Okey. Buziaczki i dozobaczenia.
Rozłączyła się, a ja szybko zblokowałam telefon i włożyłam go do torebki. Weszłam do budynku, w którym miałam pracować z Cher, a dzisiaj miałam zakończyć tą pracę.
------------------------------------
Hej wszystkim! Przepraszam, za opóźnienie, bo
rozdział miał pojawić się już wczoraj, a pojawił się dzisiaj.
Mam nadzieję, że się podobał. ;)