sobota, 29 listopada 2014

Chapter 14 - Pain

- Odłóżcie broń! 
Spojrzałem na Paris, pierwszy raz widziałem ją tak przestraszoną. Odwróciłem się i zobaczyłem Seana, trzymał przy swojej ręce Jasmine, która była ledwo przytomna, ledwo żyła. Nadal wyglądała przepięknie, mimo jej potarganych włosów, rys na twarzy i skaleczeń. 
- Co ty jej zrobiłeś?! - warknąłem. 
- To, na co zasłużyła. 
W tamtej chwili myślałem, że rozszarpię tego gościa. Za nimi stanęli jednak schowani Styles i Louis. 
- Zostaw moją siostrę! - rozkazał Lou celując w niego bronią. - Bo pożałujesz!
Próbował zachować zimną krew, ale widać było, że po żal mu Jasmine i że najchętniej zabiłby go na miejscu. Wycofaliśmy się z Paris na moment, a w tym momencie Sean odwrócił się do Harr'ego i Tomlinsona. 
- Nie dosyć Ci? Lubisz tak wykańczać ludzi? - rzucił Hazz. - Zero w Tobie litości? Miłości? 
Zamurowało nas. 
- Rozumiem. Nie potrafisz niczego więcej tylko mordować i wykańczać! - wrzasnął. 
- Nie jestem mordercą! Jestem gangsterem! To co wy - bronił się. - Gdybym nie miał litości nie byłoby Cię tu teraz. 
- Gdybyś nie był mordercą David by teraz żył!
- Ty miałeś brata? Twoim bratem był David? - zamurowało mnie. - Brat Tilly...?
- Tilly - powtórzyła cicho moja "współpracowniczka".
Teraz dotarło do mnie co zdarzyło się naprawdę...Był grudzień, a miasto pokrywał biały śnieg, wszędzie ludzie zabiegani z rękami pełnymi toreb, a wśród nich my. Tilly i ja. Mieliśmy spędzić te święta razem, to miały być najlepsze święta w życiu...Siedzieliśmy na ławce w parku przypatrując się sobie nawzajem, w jej pięknych niebieskich oczach można byłoby utonąć. 
- Niall bardzo Cię kocham. - uśmiechnęła się jak to zwykle ona. - Nie chcę Cię stracić.
- Nie stracisz obiecuję. 
W tamtym momencie Tilly sypnęła mnie śniegiem. Zaśmiałem się i oddałem. Biegaliśmy po całym parku, wyglądaliśmy jak małe dzieci, ale wtedy przeszkodził nam jej brat - David. Mieliśmy 17 lat, a on 18, upierała się, że chce zostać ze mną, a wróci później, i że nie jest już dzieckiem i sobie poradzi i wtedy zdarzyło się właśnie, że gdy chciał ją zaciągnąć Tilly się wyrwała i chcąc przybiegnąć do mnie wypadła na ulicę pełną samochodów. 
Moje serce zaczęło szybciej bić, przypomniało mi się to wszystko, to jak ona wpada na niego, jak upada, jak umiera. Była dla mnie najważniejsza! Zginęła...przeze mnie i Davida. 
- Zginęła przez Ciebie! - krzyknąłem. - Ty kazałeś Davidowi ją przyprowadzić! To wszystko Twoja wina! Dlaczego to zrobiłeś? 
- Wiedziałem, że prędzej czy później się wyrwie mu i pobiegnie do Ciebie, nie lubiła przebywać w domu odkąd wy się zaczęliście spotykać, akurat mój brat był na tyle mądry, że przeszedł z nią przez ulicę, a ona zaślepiona Tobą na nic nie uważając przebiegła i tak skończyła! 
- Była Twoją siostrą - powiedział Louis. 
- A Jasmine jest Twoją, ale skoro Niall tak bardzo ją kocha to zginie tak jak Tilly. 
Zamknąłem oczy. Wiedziałem, że jeśli ją zabije to będzie koniec. Usłyszałem strzał. Otworzyłem oczy. Luke leżał na ziemii przypierając do siebie Jassie, która uderzyła w kamień głową.
- Kurwa - syknąłem. Podbiegłem najszybciej do przyjaciela i Jassie. - Zadzwońcie po pogotowie!
Wszyscy stali jak wryci.
- No dzwońcie!
Harry ocknął się szybko i wybrał numer pogotowia. Po 10 minutach karetka była na miejscu zabrali Jasmine i Luke'a. My zostaliśmy na miejscu tylko Louis i Zoe z nimi pojechali.
- Zajebie go, jak go znajdę! - usiadłem na ziemii opierając się o samochód. - Morderca.
- Niall nie zapominaj, że ty też nim jesteś - przypomniała mi Paris i usiadła obok. Spiorunowałem ją wzrokiem. - Przepraszam, po prostu...
- Skrzywdził najpierw Tilly, najważniejszą dla mnie osobę na świecie. A teraz Jasmine.
- Ty kochasz Jassie? - zdziwił się Zayn podchodząc do nas. - Wiedziałem.
Taa. Wiedział. I co z tego? Jasmine jest w ciężkim stanie, nie będę rozmawiać z nim o rozterkach miłosnych w tej chwili!
- Jedziemy do szpitala - rozkazał Payne.

- I co z nią? - spytałem Louis'a po dotarciu na miejsce.
Na ławeczcce siedzieli już rodzice Jassie, Lou i Zoe. Ojciec ich chodziło w kółko po korytarzu natomiast mama ich była załamana.
- Wiedzą co się stało? - zagadał Hazz.
- Jasmine ma operację, jeszcze nic nie wiedzą i mam nadzieję, że się nie dowiedzą.
Ja też miałem taką nadzieję, ale jeśli dowiedzą się, że dostała strzała z pistoletu, będą podejrzewać, że była w coś wmieszana. To moja wina! Wszystko to moja wina, gdyby nie ja, gdybym nie poznał jej rodziny ani jej, gdybym jej nie pokochał nic by się jej nie stało, nic by się nie wydarzyło!

OCZAMI JASMINE

Obudziło mnie pikanie: 
PIK PIK PIK 

- Dzieńdobry panno Tomlinson - przywitał mnie chyba lekarz.
- Dzieńdobry, gdzie ja jestem? - chciałam wstać, ale pożałowałam tego i jęknęłam z bólem. - Moja głowa.
- Proszę nie wstawać z łóżka, dopiero pani się obudziła.
Skinęłam głową.
----------------------------------------
Hej ;D Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału... ;cc
Znowu zaniedbałam swoją pracę :( 
Mam teraz naprawdę dużo nauki, gdyż zbliża się koniec semestru...
Dlatego też nie wiem, kiedy pojawi się kolejny :(
Mam nadzieję, że ten się podobał....

sobota, 8 listopada 2014

Chapter 13 - True

Zdecydowałam się pójść do klubu, napić się i umrzeć. Chyba dopiero w tym o to momencie zdałam sobie sprawę, że zakochałam się w Niall'u, tylko że on mnie okłamał...wykorzystał? Nie wiem jak to nazwać...

*Oczami Niall'a*

- I jak zareagowała? - dopytała Caroline.
W czasie gdy Jasmine zniknęła, zdążyłem zadzwonić po Zayn'a, Caroline, Lou i resztę, ktoś w końcu musiał pomóc mi ja szukać.
- Uciekła - powiedziałam. Byłem zły na siebie...Mogłem powiedzieć jej to wcześniej... - Musicie pomóc mi ją szukać, proszę!
Spojrzałem na Louis'a i Zoe. Byli zdezorientowani, wystraszeni i zszokowani.
- Jak mogła się dowiedzieć? - zapytał wreszcie Lou. - Czy o mnie wie?
- Nie wiem, nie wiem nawet skąd wie, że ja jestem w gangu! - warknąłem.
- Niall, uspokój się - Paris podeszła do mnie i poklepała po plecach. - Będzie dobrze, znajdziemy ją.
Usiadłem na krześle, nie wiedziałem już co robić...co myśleć. Jestem potworem! Tak, dokładnie Jassie miała rację. Muszę ją znaleźć bo po pierwsze grozi jej niebezpieczeństwo, a po drugie muszę jej wszystko wytłumaczyć.
- Jedziemy jej szukać - powiedziała w pewnym momencie Zoe. - Niall jedziesz z Paris, Zayn z Lukiem i Caroline, a ja z Louisem.
Pokiwałem głową. Wyszliśmy z domu wsiadłem z brunetką do auta i odjechaliśmy...nie wiedziałem gdzie zacząć ją szukać, bo nie wiedziałem gdzie może być i co robić a była 20:00.


 *Oczami Zayn'a*

- Gdzie jedziemy? - spytałem Caro.
- Ja bym sprawdziła z Lukiem restauracje tu nie daleko, a ty pojedź do klubu - zaproponowała, chociaż zabrzmiało jak rozkaz. - Okej?
- Jasne. Jak znajdziecie to dajcie znać. - zatrzymałam się.
Caroline puściła mi oczko i razem z Lukiem wysiedli, a ja ruszyłem do klubu, który znajdował się kawałek dalej. Miałem nadzieję, że ją znajdę, będę musiał wtedy wyjaśnić tą całą sytuacje. Zaparkowałem swoje czarne porshe na parkingu przed klubem i wszedłem do środka, gdzie roiło się od wielu ludzi. Nigdzie nie mogłem dostrzegłem swojej przyjaciółki, więc postanowiłem wyjść. Na dworze jednak natknąłem się na Jasmine.
- Ey co ty tu robisz? Powinnaś być u Nialla...i zaraz ty palisz papierosy? Skąd je masz?
- Znajomy mi dał.
- Dopiero poznany? - spytałem siadając obok niej.
- Nie chcę z Tobą rozmawiać! Jesteś potworem, myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, ale okłamałeś mnie...Dlaczego?
O fuck! O mnie też wie.
- Jassie ja Cię przepraszam, zrozum nie jest łatwo mówić o takich rzeczach...
- Ty, Niall, Payne kto jeszcze!? - warknęła.
Miałem powiedzieć jej teraz prawdę? Żeby okazało się, że wszyscy ją okłamali, ale tak naprawdę robili to dla jej dobra? Przecież nie uwierzy.
- Ooo witam witam, pan Malik i Pani Jasmine...? - ujrzałem obrzydliwą twarz Sean'a. - Dawno się nie widzieliśmy prawda?
- My się znamy?? - dogryzła Jassie, była dość pijana, ale wiedziała co robi.
- Malik, a może tak...zamiana?
Spojrzałem na niego pytająco wymierzając w jego pistoletem.
- Jasmine za Samanthe? - zaproponował.
- Pogrzało Cię! - zaśmiała się Jasmine. - Ja wracam gdzieś na ulicę, nie wiem jeszcze gdzie.
Chwyciłem szybko za jej ramię, kiedy chciała odejść.
- Jasmine zostaje z nami. - warknąłem. - Skąd masz Samanthe?
Uśmiechnął się cwaniacko i w tamtym momencie dwóch gości, których widziałem pierwszy raz na oczy prowadziło Sam. Nie mogłem uwierzyć, że to ona. Tak dawno jej nie widziałem.
- Mam jeszcze Perrie.
Spojrzałem na niego zdziwiony, ale ten tylko uśmiechał się. Tym razem zobaczyłem Perrie, była trzymana przez Jackosna i Hazel. Nie wiedziałem co robić.
- Siema Sean - zza moich pleców wyszli Niall i Paris oraz Luke i Payne.
Jass popatrzyła na Horana, widziałem ból jej w oczach. Sam już nie wiem czy dlatego, że Niall jej nie powiedział, czy to dlatego że przyszedł razem z Paris? Przytuliła się do mojego torsu. Nie wiedziałem co robić.
- Zostaw Sam i Pezz! - zagroził Louis. - Oddaj je, a nie stanie Ci się krzywda.
Sean zaśmiał się i jego współpracownicy też. To nie było zabawne. Sam nie wiem, w którym momencie Smantha znalazła się obok mnie razem z Perrie, a Jassie w ich rękach.
- Oddaj ją! - krzyknął Niall.
- Chciałbyś... - mruknął. - Zabierzcie ją.
Gdy Niall chciał strzelić, wtedy Sean wymierzył w niego swoim pistoletem.

- Dziękuję Zayn - powiedziała Sam.
- Nie dziękuj.
- I przepraszam za wszystko co był kiedyś.
Usiadłem obok niej na krześle. Właściwie olałem ją, musiałem zadzwonić do Liam'a co z Niall'em i czy znaleźli Jasmine. Wybrałem numer do kolegi i zadzwoniłem.
- ..., czekaj naprawdę? ... A Niall?? ... Okej, dobra. Widzimy się na West Street.
Wstałem szybko z krzesła i pobiegłem na górę po kurtkę.
- Zayn! - krzyknęła Samantha. - Gdzie tak śpieszysz?
- Muszę jechać po Jassie, zostań tu i nigdzie nie wychodź! Jak wrócę to porozmawiamy.

*OCZAMI NIALL'A*

- Ał - pisnąłem. - Payne to boli. 
- Masz szczęście, że żyjesz. 
Wzdrgnąłem się i wstałem. Właśnie podjeżdżał samochód Malika, którym mieliśmy jechać po Jasmine. Byliśmy wszyscy czyli ja, Zayn, Caroline, Paris, Zoe, Louis, Luke, Ash, Liam i Harry. Nie mam pojęcia dlaczego Lou wziął swoją starszą siostrę, ale okej. Jednak Zoe wydaje się całkiem spoko, nie rozumiem dlaczego Jass tak bardzo jej nienawidzi? 
- To tutaj? - zdziwiłem się. - Przecież to zwykły las. 
- I ten domek. - dopowiedział Luke.
Wyciągnąłem z kieszeni pistolet. Rozdzieliliśmy się. Ja szedłem z Paris. Weszliśmy z jednej strony domku, ale w pewnej chwili ktoś nas zatrzymał.
- Ani kroku dalej - warknięcie....

--------------------------------------
Hej kochani! Bardzo was przepraszam, za to opóźnienie rozdziału,
ale uwierzcie, że nie miałam kiedy napisać :( Za dużo sprawdzianów
i kartkówek, przez co uleciało mi trochę weny. ;c
Przepraszam, mam nadzieję, że rozdział się podoba ;))


PS Przepraszam jeszcze, że taki krótki...